http://www.youtube.com/watch?v=QdLVK4k-rxo&autoplej=0&kolorek=37384D&typek=3
(David Guetta- Every Chance We Get We Run)
(David Guetta- Every Chance We Get We Run)
Alya
-Co masz na myśli?-spytałam z ciekawością. To zdanie mnie zaskoczyło, chociaż byłam cholernie na niego wściekła. Nie dość, że był na tych zakupach nie wiadomo ile to jeszcze rozmawiał z Sharon. Dolał oliwy do ognia-może najpierw powiedz mi, gdzie tak długo byłeś-zmieniłam położenie. Przysunęłam się bliżej oparcia sofy układając nogi na niej i starałam się złapać z nim kontakt wzrokowy, jednakże nieco speszony chłopak podrapał się najpierw po głowie, zaś potem siedział podparty łokciami bawiąc się palcami.
-Może zacznę tak-gapił się cały czas w jeden punkt myśląc przez chwilę jakby tu dopasować słowa-miałem zamiar pojechać do marketu...
-Tak myślałam-przerwałam przy czym westchnęłam głośno.
-No, więc miałem zamiar pojechać do marketu. Po drodze na busa spotkałem moją dobrą przyjaciółkę, która niedawno przeprowadziła się do Londynu tak, jak my. Pewnie ją znasz, nie? Perrie. Włosy do ramion, często zmienia ich kolor i nie wyjdzie z domu bez szminki.
-Ah no tak, Perrie-rzekłam radośnie na wieść o tej miłej niegdyś blondynce. Tak jak ja miała słabość do kolorowych farb do włosów. Bardzo dobrze się dogadywałyśmy, lecz rzadko spotykałyśmy. W dodatku pewnego razu dowiedziałam się, iż urodziła się i mieszkała w tym samym mieście co ja, a nie znałyśmy się przedtem. Jeśli nadarzy się taka okazja muszę się z nią wybrać na jakieś zakupy lub do fryzjera czy gdzieś. Pogadałybyśmy trochę.
-Zaprosiła mnie na małą kawę do kawiarni zagadując strasznie. W pewnym momencie Jay zadzwonił i...
-Kto tu o mnie mówi?-kolejny, który mu przerwał w połowie zdania. Nath spojrzał na sufit poruszając rękami na boki z miną "Co jeszcze". Ogarnęło go niemałe zwątpienie. Loczek właśnie schodził wycierając swoje mokre włosy ręcznikiem. Zadowolony przysiadł się do nas kładąc go na ramię.
-Dajcie mi dokończyć no-wypuścił powietrze z ust i oparł się plecami o kanapę. Kiedy nastała cisza Nath podjął kolejną próbę opowiedzenia całej historii-w pewnym momencie Jay zadzwonił i oznajmił, że za kilka minut będzie w Londynie. Poprosiłem go o podwózkę do marketu. Przyjechał po mnie, udaliśmy się tam i wysiadając zauważyłem kartkę przylepioną do jednego ze słupów z napisem "Casting". Podszedłem bliżej zrywając ją, przeczytałem uważnie i...ah no tak-złapał się za głowę po czym sięgnął do tylnej kieszeni swoich brązowych spodni i wyciągnął świstek pomiętego, białego papieru podając mi. Rozłożyłam go i faktycznie w oczy rzucił się wielki napis, o którym wcześniej powiedział.
CASTING
Jesteś chłopakiem? Masz talent wokalny? Umiesz grać na pianinie, gitarze czy jakimkolwiek instrumencie? Chcesz być sławny na skalę światową? Jeśli tak, dostałeś szansę. Żeby jej nie zmarnować po prostu przyjdź pod podany adres i pokaż na co cię stać.
12th January 13
386 New Cramshow Street W9 London
godzina 4:15 pm
Organizator główny: Jayne Collins
(wszystko jest wymyślone, prócz imienia i nazwiska organizatora)
Pojaw się i przekonaj się. Może to właśnie ciebie spotka wielka sława?
Wodziłam wzrokiem po kartce przygładzając jej rogi i położyłam na stole z kamienną twarzą. Chłopcy wpatrywali się we mnie czekając na, chociaż słowo wypowiedziane z mojej buzi. Taka cisza trwała około pięciu minut, aż nie odezwał się jeden z nich:
-Co o tym myślisz?-loczek zajął miejsce obok i objął mnie ramieniem. Z jego włosów skapywały pojedyncze krople co trochę mnie drażniło. Odsunęłam się od niego i wstałam udając się w stronę siatek pełnych przeróżnych rzeczy. Powoli rozpakowywałam je wkładając niektóre produkty do lodówki. Nath oparł się rękami o marmurowy blat, a ja stałam naprzeciw jego. Czasami ukradkiem na niego zerkałam.
-Aly-szepnął cicho. Jego głos nie był normalny. Był pełen niepokoju.
-Co chcesz-krzyknęłam, ale nie za głośno, jednak na tyle, aby zainteresowało to Jay'a-możecie przecież iść spełniać marzenia. Ja nadal będę nikim starającym się utrzymać moich najbliższych-przygryzłam górną wargę, do oczu napływały mi łzy, więc szybko popatrzyłam do góry. Nie chciałam pocieszających słów prosto z jego ust, ani ujrzeć tych smutnych zielono-niebieskich tęczówek.
-Przecież nie będziesz, dla mnie zawsze...-i tutaj nie wytrzymałam. Pobiegłam na piętro nie zważając na to, że coś wysypało się z reklamówki, kiedy odeszłam od blatu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim pokoju przykryta kołdrą, wypłakująca się w prześcieradło. Nie wiem, dlaczego tak naprawdę chciałam się rozpłakać. Może to wszystko przez marzenie, które ma się spełnić komuś innemu. Oni wiedzieli o moim pragnieniu zostania piosenkarką, założeniu jakiegoś girlband'u. Wieść o tym castingu tylko dla chłopaków przyprawiła mnie o jakiś taki smutek. To było jak cios w plecy, jednakże czemu taka jestem? Czemu nie mogę pozwolić na spełnienie ich marzeń? Tak, Nath kochał i nadal kocha śpiewać i grać na fortepianie lub pianinie. Gorzej z Bird'em; on to jedynie śpiewa pod prysznicem, lecz gdy go kiedyś usłyszałam to spotkała mnie miła niespodzianka. Jego głos jest tak samo wysokich lotów jak szatyna. Z jednej strony wyobrażam sobie te miliony fanek, sławni na całym świecie, piosenki, wywiady, a z drugiej? Boję się. Cholernie się boję odrzucenia, zapomnienia, braku czasu jak teraz. Ci dwaj idioci są moimi przyjaciółmi, nie chcę ich ot tak...stracić.
Nathan
-Będziesz kimś-ledwo wypowiedziałem te słowa, a brązoowoka już się ulotniła. Podniosłem przedmioty, które wylądowały na ziemi. Ogarnęła mnie chwila zadumy. Zastanawiałem się, dlaczego taka była jej reakcja. Powoli się gubiłem w tym wszystkim. Miałem mieszane uczucia co do pójścia na to przesłuchanie. Potrzebowałem jakiejś motywacji od Aly, a co dostałem? To co dostałem. Położyłem trzymany owoc i pomasowałem opuszkami palców swe skronie; mój mózg puchł od wszelakich myśli i słów. Nie wiedziałem co mam zrobić, jak właściwie zareagować. Za moją osobą rozległ się charakterystyczny dźwięk otwieranego piwa. Jay klepnął mnie delikatnie w lewą łopatkę, chrząknął i zaczął rozmowę tym o to zdaniem:
-Zbyt często Aly zachowuje się snobistycznie-upił jednego, niedużego łyka siorbiąc przy tym hałaśliwie, zaś potem wstrząsnął puszką i ją odstawił.
-Nie jest snobką, ok?-wkurzony naskoczyłem na niego, złapałem za kraciastą koszulę zaciskając ręce w pięściach. Loczek ujął moje nadgarstki odsuwając stopniowo od siebie; i tak miał przewagę swoim wzrostem. Szczerze powiedziawszy, nie miałem z nim najmniejszych szans.
-Spokojnie, przecież nie powiedziałem tego, aż tak złośliwie-poluzowałem uścisk, w pewnej chwili całkowicie puściłem zaciskając zęby z nadal panującym we mnie, gniewem. Po kilku minutach ochłonąłem w pełni. Przetarłem oczy co było objawem zmęczenia tylko...czym?
-Mam z nią pogadać?-zapytałem z niepewnością pocierając kciuk o kciuk.
-Masz z nią pogadać-odpowiedział bez chwili zastanowienia, wypalił z grubej rury.
-No ten...to idę.
-To idź-odrzekł tak samo jak wcześniej. Długi czas się wahałem, robiłem małe kroki do schodów i wreszcie się odważyłem. Nathan James Sykes idzie załatwić sprawę.
------------------------------------
Pampararam jaką końcóweczkę walnęłam. Nathan wkracza do akcji, pewnie zastanawiacie się co z tego wyjdzie. Napisałam dla was trochę taki dłuższy rozdział tak przed wyjazdem. Ah no tak, na razie nic nie zdradzam. Będzie jeszcze dzisiaj post informacyjny, także już jestem cicho. Kolejne dwa rozdziały się powolutku piszą. Jak wam mijają ostatnie dni wakacji? Mnie jak na razie nie tak źle. Jak ja nie chcę szkoły, nie chcę, nie chcę, nie chcę :(
Myszki kochane, komentujcie czasem. Pod poprzednim rozdziałem był i jest tylko 1 komentarz, a pod 2 rozdziałem 2 komentarze. Tak fajnie komentowaliście na początku. Dajcie mi jakąś motywację do pisania, proszę x
PS.: Przepraszam za wszelkie błędy, a i w zakładce "Bohaterowie" ukazała się nowa postać. Zajrzyjcie.
Pampararam jaką końcóweczkę walnęłam. Nathan wkracza do akcji, pewnie zastanawiacie się co z tego wyjdzie. Napisałam dla was trochę taki dłuższy rozdział tak przed wyjazdem. Ah no tak, na razie nic nie zdradzam. Będzie jeszcze dzisiaj post informacyjny, także już jestem cicho. Kolejne dwa rozdziały się powolutku piszą. Jak wam mijają ostatnie dni wakacji? Mnie jak na razie nie tak źle. Jak ja nie chcę szkoły, nie chcę, nie chcę, nie chcę :(
Myszki kochane, komentujcie czasem. Pod poprzednim rozdziałem był i jest tylko 1 komentarz, a pod 2 rozdziałem 2 komentarze. Tak fajnie komentowaliście na początku. Dajcie mi jakąś motywację do pisania, proszę x
PS.: Przepraszam za wszelkie błędy, a i w zakładce "Bohaterowie" ukazała się nowa postać. Zajrzyjcie.
Rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, wcale sie nie dziwie aly ze tak zareagowała, bo boi sie tego odrzucenia, ale jednak powinna wspierac swoich przyjaciol...
No coz jak Sykesik wkroczy do akcji to z pewnoscia wszystko bedzie dobrze ^^
Moje wakacje są monotonne, ale lepsze siedzenie w domu niz w szkole, so nie narzekam XD Ja też nie chce wracac :c
Czekam na nexta, weny <3